Siatkarze rozegrali mecz wyjazdowy z drużyną JP Jordan.

Zgodnie z zapowiedzią z poprzedniego wpisu 12 kwietnia nasi siatkarze rozegrali mecz wyjazdowy z drużyną JP Jordan.

Zapewne niejeden czytelnik myśli sobie „Ograć drużynę sponsorowaną w połowie przez naszego papieża Polaka, a w połowie przez koszykarza przez wielu uznawanego za najlepszego w historii swojej dyscypliny? To niemożliwe!”.
Niemożliwe, a jednak! Nasi siatkarze dokonali tej sztuki, i to po raz drugi w tym sezonie ? Jak do tego doszło? Nie wie tego Zenek Martyniuk, nie wiem tego ja… ?

Pewien niepokój pojawił się jeszcze przed meczem. Nadmiar wielkanocnej sałatki jarzynowej sprawił, że na chwilę przed jego rozpoczęciem z gry wypisał się nasz kluczowy zawodnik. Braki kadrowe sprawiły zaś, że podczas odprawy przedmeczowej zamiast omawiać taktykę na tapet wzięty został problem spadającego współczynnika dzietności w kraju i na świecie. ?
Już w trakcie meczu niepokój znikał. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że sam Syn Boży wszedł na boisko i prowadzi naszych siatkarzy do zwycięstwa. A jeśli Syn Boży z nami, któż przeciwko nam? 
Mimo tak potężnego wsparcia mecz przez cały czas był wyrównany i trzymał w napięciu, a szala zwycięstwa przechylała się to w jedną, to w drugą stronę. Decydowały końcówki rozgrywane na przewagi, a w nich nerwy na wodzy lepiej trzymali nasi Victorianie ???? Wisienką na torcie była końcówka drugiego seta, kiedy to ze stanu 20:24 udało się doprowadzić do remisu i w ostateczności szczęśliwego zakończenia. No, Panowie, to się nazywa REMONTADA! 
Przez cały czas w ataku rewelacyjnie spisywał się Paweł, swoimi zróżnicowanymi zagraniami co rusz mieszał szyki przeciwników. A było to możliwe dzięki precyzyjnym wystawom Mateusza. Z kolei w obronie bardzo dobrze, momentami wręcz błyskotliwie grali Kamil i Piotr. Ten drugi – chyba zainspirowany przez Pawła – w pewnym momencie postanowił włączyć się również do gry w ataku i pokazał, że ma SUPERMOCE (Piotrze, i żeby mi to nie było ostatni raz! Mam nadzieję, że kiedyś to przeczytasz…)
Cały mecz zakończył się wynikiem 2:0, a tytuł MVP i symboliczną statuetkę ???? otrzymał nie wspomniany wcześniej w artykule kolega Przemek. Na konferencji po meczu zapytany o swój występ i nagrodę z właściwą sobie skromnością i poczuciem humoru powiedział: „Nie sądzę, żebym zasługiwał na tę nagrodę. Ani dziś, ani kiedykolwiek indziej. Co prawda po raz kolejny będąc na boisku dałem z siebie całe 30%, osobiście jednak przyznałbym tę nagrodę komuś innemu. Ale że jestem tylko prosty chłopiec ze wsi to powiem – JAK DAJĄ ZA DARMO TO BIERĘ! Chciałem z tego miejsca szczerze podziękować kolegom za współudział w tym zwycięstwie, bez nich nie byłoby tej nagrody dla mnie. Panowie, ta nagroda nie jest dla mnie. Ta nagroda jest dla nas wszystkich! You the real MVP!”. Ja od siebie dodam – Przemku, dzięki że jesteś, dzięki że jesteś tu, bez Twojej obecności trzeba by było oddać ten mecz walkowerem.

Wielkie brawa dla tej wspaniałej ekipy!